wtorek, 20 marca 2012

Rozdział 3. Niezgodnie z planem

Aby dotrzeć do Steve'a, Derek i James musieli pokonać długą drogę. Zaglądali w najciemniejsze zakamarki FlowLand, pytali okolicznych dilerów i odwiedzali różne meliny, lecz nie go nie odnaleźli. W końcu jednak pojawił się cień szansy, bowiem James wpadł na pomysł gdzie może znajdować się jego najlepszy przyjaciel.
- On z pewnością mieszka w Crampton - rzekł Flangan
- W Crampton? Przecież to zabita dechami wiocha - odparł z dezaprobatą Derek
- I właśnie w tym tkwi sęk. Pamiętam, że miał tam swoją chatę blisko lasu. Jedziemy! - zakomunikował James
Po kilkunastu minutach znajdowali się już w Crampton. Było tu cicho i spokojnie. Miejscowa ludność patrzyła się na nich nieufnym wzrokiem. Były członek Rosset od razu rozpoznał miejscówkę Steve'a. Był to lekko zniszczony dom z zaciekami na ścianach i drewnianymi oknami, w których można było dostrzec pokiereszowane szyby. Flangan i Worrow ruszyli pewnym krokiem i chwilę później ten pierwszy pukał już do drzwi jakimś specjalnym szyfrem.
- To nasz specjalny szyfr. Tylko tak mieliśmy pewność, że pod drzwiami stoi na prawdę członek naszego gangu -
Miał rację, bowiem Steve od razu im otworzył.
- James?! Boże, tyle czasu! - wykrzyczał wyraźnie uradowany przyjaciel Flangana.
- Też się cieszę, że ciebie widzę - odparł James
- Co się stało? Kim jest ten czarnuch obok ciebie? - pytał Steve
- Mam bardzo poważne kłopoty, a Derek jest również w to zamieszany -
Kilcoon, bo tak miał na nazwisko Steve, wpuścił ich do środka. James i Derek wyjaśnili mu powody swojej wizyty, po czym nastąpiła trwająca dłuższą chwilę konsternacja.
- To faktycznie poważna sprawa. Vincent dowiedział się, że jednak żyjesz i zrobi wszystko, aby cię zniszczyć. W dodatku zdemolowałeś mu wytwórnię - Steve postanowił w końcu zabrać głos.
- I dlatego oczekujemy twojej pomocy. Tylko ty jesteś  w stanie pozbierać ludzi, którzy pozwolą na skutecznie wyeliminowanie tego białasa - rzekł James
- Tak, ale jak widzisz Rosset się rozpadło. Ja wylądowałem na tym zadupiu, a reszta chłopaków gdzieś wyjechała -
- Steve...jesteś naszą ostatnią nadzieją. Jeśli nam nie pomożesz to faktycznie pójdziemy do piachu - powiedział błagalnym tonem Flangan
- Dobra, przecież przyjaciołom się nie odmawia. Macie wóz? To jedziemy po ekipę. Wiem gdzie znajduje się kilku chłopaków - żywo zakomunikował Kilcoon

Cała trójka ruszyła więc na zbieranie starej ekipy. Jednak zanim zdołali skompletować choćby znaczną część starej gwardii musiały minąć dni i tygodnie. W końcu jednak udało się przywrócić niemalże w całości dawną załogę Rosset.
Siedzieli teraz w domu Steve'a i obmyślali plan działania.
- Panowie, zacznijmy od tego, że potrzebujemy broni. Ma ktoś jakąś spluwę? - zapytał jeden z członków Rosset
- Znaczy ja mam starego glocka. Zawsze go mam przy sobie w razie czego - odparł James
- Ja posiadam schowane desert eagle - powiedział Steve
Reszta ekipy nie miała jednak żadnej broni.
- Reszta nic nie ma? Czyli musimy odnowić kontakty z naszym dawnym handlarzem - rzekł Flangan. Na razie weźmiemy na procent. Gdy skok na Vincenta się uda to oddamy mu kasę z nawiązką. Jeśli nie to i tak będziemy martwi. Dobra, niech Steve dzwoni do tego gościa, a my przejdźmy do następnego punktu naszego planu, jakim są wozy. Ile mamy samochodów?
- Jest nas piętnastu. Samochód posiada siedmiu z nas - odrzekł Zack, jeden z członków Rosset.
- Ok, to wystarczająca ilość. Musimy je tylko czymś wzmocnić. Zack, ty zajmiesz się opancerzeniem wozów - zakomunikował Flangan. Gdy załatwimy sprawy związane z broniami i wozami, zajmiemy się omawianiem dalszych ustaleń.
Tymczasem Kilcoon i Worrow ruszyli w kierunku FlowLand, aby zakupić wyposażenie. Na szczęście nie musieli długo szukać handlarza, gdyż stał on w tym samym miejscu co zwykle.
- To jak? Dogadamy się z tą bronią na procent? - zapytał z nadzieją Steve
- Hmm...będzie ciężko. Tu nie chodzi o to, że nie oddacie forsy, bo robimy interesy od lat, tylko o to, że możecie nie wrócić żywi - odparł handlarz
- Dobra rzucę teraz kilka działek towaru. Oddamy na pewno i to z odsetkami - wtrącił się do rozmowy Derek.
Handlarz po długim namyśle zgodził się sprzedać broń, a Kilcoon z Worrow'em powrócili do kryjówki, po czym zakomunikowali o powodzeniu wyprawy.
- To świetnie. Mamy już broń, opancerzenie samochodów prawie gotowe - nie krył zadowolenia Flangan.
- Musimy się jednak spieszyć. Vincent to bardzo przebiegły człowiek. Nie zdziwiłbym się gdyby już wiedział o naszej miejscówce - rzekł z powagą Steve
Słowa Kilcoona okazały się być swego rodzaju przepowiednią, bowiem kilka godzin później w Crampton pojawił się czarny van. Widząc to, członkowie Rosset schowali się do piwnicy, by stamtąd kontrolować przebieg zdarzeń. Nagle do domu Steve'a z wielkim hukiem wszedł Vincent.
- No wyłaźcie nędzne szczury! - zagrzmiał biznesmen. Załatwimy to tu i teraz, bo i tak nie macie szans. Jestem o krok dalej od was. Chcecie zniszczyć Cats Records i mnie? Naprawdę myślicie, że jesteście w stanie? Jeśli tak to grubo się mylicie. Flangan, wyłaź tchórzu i udowodnij mi, że myliłem się, wydając na ciebie wyrok śmierci... dobra, żaden z tych frajerów nie wyściubi nosa. Zabierzcie wszystkie cenniejsze rzeczy z tego domu. Tylko po cichu, nie chcę żeby mieszkańcy Crampton źle o nas myśleli.
Gdy Vincent wraz ze swoimi ludźmi, po obrabowaniu domu Kilcoona, miał już zamiar wsiadać do swojego wozu, spostrzegł, iż w garażu przebywa Derek, który kończył opancerzać jeden z samochodów. Był odwrócony tyłem i miał słuchawki na uszach.
- No panowie, będziemy mieli asa w rękawie. Zawijamy go - wydał rozkaz właściciel Cats Records
Ludzie Vincenta zachodząc od tyłu Worrowa, założyli mu worek na głowę po czym położyli na glebę i związali ręce. Następnie szybko wrzucili do bagażnika vana i odjechali.
Całe zdarzenie było bardzo dobrze widoczne z małego okna piwniczki. Wśród członków Rosset powstało lekkie zamieszanie. Jedni twierdzili, że nadal należy działać zgodnie z planem. Drudzy zaś uważali, iż koniecznie trzeba odbić Worrowa. W końcu głos zabrał Flangan.
- Bez względu na wszystko musimy odbić Dereka z rąk Vincenta. To znacząco pokrzyżowało nam plany, lecz w ogóle ich nie zniszczyło. Od teraz będziemy działać dwutorowo. - rzekł, po czym wybiegł z domu i wsiadł do samochodu, jadąc w znane tylko sobie miejsce.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz