wtorek, 14 lutego 2012

Rozdział 2. Historia Jamesa Flangana

Derek jeszcze przez kilka dobrych minut nie mógł wyjść z szoku. Ktoś właśnie próbował targnąć na jego życie. Postanowił, że zadzwoni do Vincenta, jednak zamiast jego głosu, usłyszał w słuchawce dźwięk obwieszczający brak sygnału.



- Zajebiście. Ktoś próbuje mnie zabić, nie mam swojego wynagrodzenia i nie mogę skontaktować się z Vincentem - żali się sam do siebie Worrow. W ogóle to był jakiś lewy układ. Nie wiem do końca kim jest ten facet, czym tak naprawdę się zajmuje, nie wiem gdzie znajdę tę jego wytwórnię. Wszystko o kant dupy rozbić - kontynuował swój monolog.
Diler postanowił, że na dzisiaj starczy już spacerowania po dzielnicy i wróci do domu. Gdy doszedł do swojego miejsca zamieszkania, spostrzegł, że na jego drzwiach frontowych widnieje namalowany sprayem napis "Jesteś już martwy".
- "Coś tu nie gra. Muszę jak najszybciej zadzwonić do tego białasa" - pomyślał Derek.
Nie minęło kilka chwil, a telefon sam zaczął dzwonić.
- Wiesz co ku*wa narobiłeś?! Wiesz kogo ty mi przysłałeś?! - odezwał się w słuchawce głos Vincenta
- Vincent spokojnie, to był jakiś przypadkowy klient - próbował załagodzić sytuację ciemnoskóry młodzieniec
- Nie, to nie był przypadkowy klient. To James Flangan -
- Skąd mogłem wiedzieć, że to Flangan? -
- Nie obchodzi mnie to. Wydawało mi się, że jesteś bystry. Ten człowiek odnalazł mnie i zniszczył połowę mojego majątku w wytwórni. I to w dodatku przez ciebie! - krzyczał do słuchawki Vincent
- Przepraszam, nie wiedziałem, że to on. Zresztą skąd mam wiedzieć jakie macie powiązania? -
- Faktycznie, skąd mogłeś wiedzieć...ale chciałem ci zakomunikować, że żadnego wynagrodzenia nie będzie - zakomunikował nieco niższym tonem właściciel Cats Records
- Jak to nie będzie?! W takim razie mam w głębokim poszanowaniu to zajęcie. Poszukaj sobie innego jelenia! - wrzasnął Derek
- Posłuchaj czarnuchu, wiem dużo więcej o tobie, niż myślisz. Także jeśli rzucasz to robotę to zapewniam cię, że za nie więcej niż 48 godzin będą cię wynosić w czarnym worku -
Połączenie zostało zerwane. Derek po raz kolejny przeżył szok. Teraz bardzo dobrze wiedział kto stoi za nieudanym atakiem na jego życie.
- Jeśli ten białas myśli, że ze mną wygra to się grubo myli! - krzyknął donośnie.
Następnego dnia Worrow wybrał się na przechadzkę po dzielnicy. Widać było po nim, że kogoś szuka.
- Siema, nie wiesz może gdzie mieszka James Flangan? - zapytał pewnego młodzieńca Derek
- Ziomuś, co ty pieprzysz? Przecież Flangan od dawna jest już w piachu -
Diler od razu zorientował się, że ów młodzieniec sugeruje się plotkami i oficjalnymi wersjami zdarzeń. Poszedł więc dalej. Starał się znaleźć człowieka, który wyglądał na wtajemniczonego.
- Siema, mam sprawę - zagadał do wysokiego czarnoskórego mężczyzny
- Co jest? -
- Wyglądasz na takiego, który wie gdzie mieszka James Flangan -
- Czy ja wyglądam jak słup informacyjny? - zapytał retorycznie ów człowiek
- Spokojnie - Derek wyciągnął z kieszeni kilka gram towaru. To jak? Powiesz mi gdzie mieszka Flangan? -
- Ech...sprytny jesteś. High Street 45 i pryskaj. Nie znamy się -
- Dobra, masz ten towar. Dzięki -
Derek zdobył bardzo cenne informacje i ruszył pod wskazany adres. Dom numer 45 przy High Street był bardzo zniszczony. Wyglądał na taki, w którym nikt nie mieszka. Worrow postanowił jednak zapukać, lecz nikt mu nie otworzy. Gdy miał już wracać i przeklinać pod nosem bezsensowną stratę towaru, w oknie pojawiła się jakaś twarz. Po chwili drzwi się otworzyły, a postacią z okna okazał się sam James Flangan.
- Czego chcesz czarnuchu? Nie chce już więcej towaru - powiedział surowo były członek Rosset
- Ja nie w tej sprawie James. Musimy poważnie porozmawiać. Wpuścisz mnie? -
- Dobra, wchodź -
Po wejściu do środka młody diler opowiedział o wszystkich wydarzeniach po ich ostatnim spotkaniu.
- To faktycznie smród, tylko co ja mam z tym wspólnego? - zapytał James
- Nie zgrywaj wariata. Dobrze wiem, że masz jakieś powiązania z Vincentem -
- No dobra. Opowiem ci jak to rzeczywiście jest. Widzisz, byłem naprawdę wysoko postawiony w Rosset. Każdy członek gangu był w stanie wykonać jakiekolwiek polecenie wydane przeze mnie. Vincent dorzucał pieniądze do każdego naszego lewego interesu, a my w zamian mieliśmy wykonywać dla niego zlecenia. Któregoś razu bardzo naraził mu się człowiek, będący moją prawą ręką. Oczywiście kazał nam go zlikwidować, czemu ja się stanowczo sprzeciwiłem. Jak się domyślasz, Vincentowi nie spodobała się moja postawa, więc uznał, że musi pokazać swoją wyższość w tym mieście i wydał wyrok śmierci na mnie. Wcześniej przekupił wszystkich moich ludzi, bo zapewne spodziewał się sprzeciwu. Nie chciał też załatwiać tego z innym gangiem, bowiem to moi podopieczni znali mnie niemal na wylot. W międzyczasie zdołał też mianować się szefem Rosset, oczywiście za sprawą pieniędzy. Wszystko było jasne - miałem zginąć, lecz Steve, który był dla mnie jak brat uznał, iż nie może mnie tak po prostu zabić. Tylko jemu nie zamącił w głowie szelest banknotów. Postanowił więc samemu wybrać się do najbliższego dłużnika, po czym zarzucił mu worek na głowę i zawiózł w miejsce, gdzie Rosset wykonywało zawsze egzekucje. Jako, że był wysoko postawiony w gangu, nikt nie nalegał na zdemaskowanie ofiary. W tym momencie dłużnik został zastrzelony i okrutnie pobity, dzięki czemu nie można było zidentyfikować czy tak naprawdę byłem to ja. Vincent, na moje szczęście, uwierzył im na słowo. Miał nadzieję, że wysokie premie za ten wyczyn skutecznie zabiją w nich skłonność to jakiegokolwiek przekrętu. Na całe szczęście ten Steve... - zakończył swoje opowiadanie Flangan
Derek długo nie mógł wydusić z siebie słowa, po usłyszeniu tej historii. Jednak miał w zanadrzu kilka istotnych pytań.
- To w takim razie co zamierzasz teraz robić? - zapytał w końcu
- Miałem w planach zdechnąć jak pies, w tej niewielkiej dzielnicy. Jednak przez Ciebie kłopoty znowu wracają jak bumerang -
- To nie jest kazałem ci jechać do Cats Records i wszystko demolować -
- Bo gdy ponownie usłyszałem o Vincencie, to coś we mnie drgnęło. Teraz wiem, że ruszyłem lawinę, której nie da się powstrzymać -
- W takim razie co planujesz? Chyba nie będziesz siedział i czekał, aż po ciebie przyjdą -
- Sprostowanie Derek: po nas przyjdą. Teraz obydwaj staliśmy się ich celem. To oznacza tylko jedno: muszę odnowić kontakty ze Steve'em. On na pewno ma w zanadrzu ludzi, którzy są w stanie nam pomóc. Pamiętaj jednak, że wszedłeś na bardzo śliski grunt. Dilerka przy tym to pikuś -
- Skoro wpadłem już w to gó*no po same uszy, to nie mam wyjścia - rzekł Worrow
- Ok, w takim razie trzeba się stąd zmywać, bo każda sekunda spędzona na High Street może okazać się ostatnią w naszym życiu - rzekł z wielką powagą Flangan
- Dobra, zmywajmy się stąd i zacznijmy działać -
Worrow i Flangan wyjechali z High Street jak i całej dzielnicy. Obecnie priorytetem stało się odnalezienie Steve'a.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz