piątek, 10 lutego 2012

Prolog. Witaj w mieście FlowLand.

FlowLand - nazwa ta zapewne większości nie kojarzy się z niczym, ot taki zlepek słów. Jedynie ludzie związani mocno z kulturą hip-hip'ową mogą wyłapać tam wyraz "flow", który oznacza mniej więcej tyle co umiejętność "płynięcia" przez rapera po bicie. Nie bez przyczyny użyłem takiej nazwy, decydując się na pisanie powieści, bowiem osobiście jestem mocno zżyty z tą kulturą i właśnie w takich klimatach będą osadzone historie, które zamierzam tutaj przedstawić. Przejdźmy zatem do meritum.


FlowLand to ogromne miasto położone w kraju zwanym StrangeLand, które liczy 1,5 mln mieszkańców. W tym miejscu życie toczy się przez dwadzieścia cztery godziny na dobę. Znajdziemy tutaj biznesmenów, karierowiczów, narkomanów, gangsterów i mnóstwo szarych ludzi. Z pewnością jest to raj dla ludzi, którzy uwielbiają hazard, bowiem we FlowLand mieści się ponad trzydzieści kasyn, gdzie bez przerwy toczy się gra o miliony. Właśnie tutaj w jednym z kasyn rozpoczyna się akcja tej powieści. 
Derek, bo takie imię nosi jeden z głównych bohaterów, to dwudziestoczteroletni Afroamerykanin, utrzymujący się z dilerki narkotykami. Nie wiedzie mu się najlepiej w życiu, stracił ojca i matkę podczas strzelaniny na jednej z dzielnic FlowLand, a w ostatnim czasie zostawiła go dziewczyna. Dzisiaj postanowił zobaczyć "lepszy świat", odwiedzając Casino Night.
- Jasna cholera, ale to kasyno jest duże - powiedział pod nosem Derek. Nie spodziewał się, że ten budynek w rzeczywistości jest taki duży. Ruszył w stronę baru.
- Witamy w Casino Night, co podać? - zapytała uprzejmie barmanka.
- Poproszę drinka z tequilą - odparł Derek
- Proszę bardzo, siedem dolarów -
Derek miał już zamiar płacić, lecz nagle ktoś złapał go za ramię.
- Ja zapłacę za tego pana - zakomunikował wysoki mężczyzna, ubrany w białą koszulę i czarny garnitur
- Nie trzeba - odparł wyraźnie zaskoczony Afroamerykanin
- Trzeba nie trzeba, tu są pieniądze za drinka - powiedział ów mężczyzna, po czym odciągnął Derka na bok.
- Słuchaj, wyglądasz mi na takiego, który potrzebuje trochę zarobić - rzekł nieco niższym tonem.
- Ja? Eee...no ja mam pracę, normalnie zarabiam... -
- Takie bajki to możesz wciskać kumplom na dzielnicy. Nazywam się Vincent i proponuję ci bardzo korzystny układ. Skorzystamy na tym oboje -
- Ale co miałbym zrobić? - odparł wyraźnie zainteresowany młody diler
- To nie jest miejsce na takie rozmowy. Pod kasynem stoi mój samochód, tam omówimy wszystko dobra? -
- Okej, to chodźmy -
Derek nie wiedział czego spodziewać się po tym wysokim brunecie o jasnej karnacji. Postanowił jednak zaryzykować i poszedł z nim do samochodu prowadzić dalszą konwersację.
- Dobra, tutaj możemy porozmawiać na spokojnie - zaczął Vincent. Jestem właścicielem wytwórni muzycznej Cats Records. Zajmujemy się promowaniem młodych artystów, którzy chcą wybić się poprzez swoją twórczość -
- Ale ja nie zajmuje się muzyką, nawet nie umiem śpiewać -
- Nie rozumiesz, to nie ty miałbyś śpiewać. Zresztą, tu nie chodzi o śpiewanie. My zrzeszamy raperów. -
- No dobra, w takim razie co chcesz mi zaproponować - odparł zmieszany Derek
- Wiem, że jesteś dilerem narkotyków na swojej dzielnicy i to pomoże nam wszystkim. Masz zapewne dużo klientów. Szepnij każdemu z nich jakieś miłe słówko o Cats Records. Może w ten sposób odkryjemy jakiś talent -
- Hmm...nie ma sprawy. Tylko to mi się wydaje za proste -
- Bystry jesteś. Za każdego poleconego gościa dostajesz działkę dodatkowego towaru do opchnięcia. Oczywiście to co zarobisz jest twoje - powiedział z uśmiechem na ustach właściciel wytwórni
- Ok, ale jak złapię z tobą kontakt? - zapytał niepewnie Derek
- Faktycznie, prawie zapomniałem. Tutaj masz telefon, a na liście kontaktów mój numer. Za każdym razem, kiedy znajdziesz gościa godnego polecenia wyślij go do mnie, a następnie zadzwoń -
- Luźno. Zrobię jak każesz. Dzięki za pomoc - odparł wyraźnie zadowolony dwudziestoczteroletni Afroamerykanin.
- Nie ma sprawy. Mam nadzieję, że mnie nie zawiedziesz. A teraz wracaj na swoje śmieci i działaj -
Derek wysiadł z wozu Vincenta i udał się wprost na swoją dzielnicę. Czuł, że to może być dla niego szansa. W końcu nieczęsto nadarza się taka okazja - dodatkowy towar za tak niewielką przysługę. Zapomniał jednak o bardzo istotnej rzeczy, a mianowicie nie wypytał się dokładnie jaki ma to być towar. 
- "Chyba mnie nie wykiwa" - pomyślał.
Jednak życie we FlowLand nie wydaje się takie proste, o czym Derek przekona się już niebawem.

1 komentarz: