sobota, 5 stycznia 2013

Rozdział 4. Wybór

Było kilka minut po północy. Flangan siedział samotnie nad brzegiem rzeki i składał myśli w całość. Cieszył się, że Rosset w końcu zaczynało stawać na nogi, lecz z drugiej strony Derek został porwany i to nie napawało optymizmem. Potrzebna była szybka modyfikacja planu, o czym James doskonale wiedział. Wsiadł więc w do samochodu i ruszył w kierunku Crampton.


Dom Steve'a wyglądał strasznie. Teraz nie tylko od wewnątrz, ale i w środku. Porozbijane szkło, połamane półki - to wszystko było efektem nieoczekiwanej wizyty Vincenta. Kilcoon jednak nie miał zamiaru tego sprzątać, bowiem wspólnie z resztą załogi obmyślał plan odbicia Dereka z rąk porywaczy. Gdy w drzwiach stanął James, wszyscy patrzyli na niego pytającym wzrokiem.
- Jakieś wieści? - zapytał Steve.
- Niestety nie.
- W takim razie co robiłeś tyle czasu?
- Myślałem nad planem, który uratuje Dereka - rzekł Flangan.
- I co wymyśliłeś? Bo my mamy już kilka pomysłów jak to załatwić. - powiedział Kilcoon, po czym przedstawił swoją koncepcję Jamesowi.
- Wiesz co? Myślę, że plan jest prostszy niż ci się wydaje.

Nazajutrz rano Steve oraz James wybrali się pod siedzibę Cats Records.
- James, właściwie co nam da siedzenie pod Cats Records? - spytał Kilcoon
- Wiesz Steve, dzięki temu Vincent sam nas doprowadzi do Dereka - odparł Flangan
Pod budynek Cats Records podjechał czarny van. Dokładnie taki sam, jakim porwano Worrowa. Z tylnego siedzenia wysiadł nie kto inny jak Vincent.
- Dobra, jest i on. Teraz musimy uzbroić się w cierpliwość - zakomunikował Flangan.
- Tak, ale pamiętaj, że ten gość chętnie widziałby nas martwych.
- Steve, czy ja wyglądam jak debil? To oczywiste, że nie mogą nabrać żadnych podejrzeń. Nikt się nie zorientuje, że tu jesteśmy.
Po kilkugodzinnym czekaniu Vincent w końcu opuścił swoje biuro i wsiadł do samochodu, po czym odjechał.
- Dawaj, odpalaj auto i jedziemy za nim. Tylko ostrożnie! - krzyknął Steve.
- Luz człowieku, wiem co mam robić. - odparł James.
Plan Flangana zadziałał, bowiem właściciel Cats Records doprowadził ich dokładnie tam gdzie chcieli - do Dereka. Był to opuszczony tartak na skraju miasta. Dwaj przyjaciele zatrzymali się w bezpiecznej odległości, obserwując jak Vincent, mijając dwóch tęgich ochroniarzy, wchodzi do drewnianego domku, stojącego pośrodku malutkiego placu.
- Dobra czarnuchu, żarty się skończyły! - Vincent zdjął z głowy Dereka worek. Jeśli myślałeś, że zwykły diler z ulicy w połączeniu z podstarzałym gangsterem bez pozycji da radę przechytrzyć mnie to jesteś bardzo naiwny. Wiesz co? Dobrze, że ten półmózg Flangan zdemolował mi biuro, bo teraz przynajmniej wiem, że on żyje. Ale to nie potrwa długo. Jestem pewien, że niebawem tu przybędzie, a ja drugiej szansy nie zmarnuję. Ale dość tego, gadaj mi z kim jeszcze współpracujecie!
Derek uśmiechnął się szyderczo po czym rzekł:
- Naprawdę jesteś takim półmózgiem, myśląc, że Ci powiem?
- Mam tutaj takie fajne "coś". To "coś" ma  to do siebie, że łamie nawet tych najtwardszych, więc z tobą powinno sobie poradzić w trybie natychmiastowym - wycedził Vincent, po czym wyciągnął z szuflady paralizator.
- No nie wierzę. Myślisz, że jesteś w stanie mnie zmusić do gadania poprzez użycie paralizatora? - zaśmiał się Worrow.
- Uwierz mi mój czarny kolego, że to nie jest zwykły paralizator. Na razie ustawimy na pierwszy poziom. - rzekł szef Cats Records po czym wystrzelił w kierunku Dereka, który zawył z bólu. I co? Dobre nie? Podesłał mi go mój kolega z Bliskiego Wschodu. Więc może ustawię teraz wyższy poziom?
- Myślę aaa...myślę, że to nie będzie konieczne. Stary, ja jestem tylko dilerem. Czego ty ku*wa chcesz?! - wykrzyczał Worrow.
- Od ciebie nie chcę w zasadzie nic. Powiedz mi tylko kto z wami współpracuje. Dostaniesz swój towar ...i premię.
- A jeśli ci powiem, że tak naprawdę nikt z nikim nie współpracuje? Że wkręciłeś sobie chory film do swojego baniaka? Ja chce tylko mój dodatkowy towar i spływam stąd. Nie obchodzą mnie wasze porachunki.
- Derek, dobrze wiesz, że wpadłeś w to g*wno po same uszy. I albo powiesz mi wszystko co wiesz, albo skończysz jak twój kompan niebawem. Wybór należy do Ciebie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz